Tuesday 28 February 2017

Cebula z Pakistanu, jabłka z Iranu

Jest Carrefour, Lulu Hypermarket, Spinneys, nie ma Lidla ani Tesco. Supermarkety są niemal na każdym kroku i oferują wszystko – od warzyw, których nigdy na oczy nie widziałam, aż po gotowe ciepłe jedzenie.

Większość produktów pochodzi z importu. Możemy kupić cebulę z Pakistanu, jabłka z Iranu albo ananasa z Filipin. Pustynia nie sprzyja uprawom, ale lokalnie uprawiane są nie tylko daktyle, chociaż te stanowią zdecydowaną większość. Ras Al Khaima w sezonie dostarcza warzyw takich jak sałata, pomidory, bakłażan czy kalafior. Zbiera się tu również cytrusy i mango.

Niektóre produkty, szczególnie owoce z Europy takie jak maliny, jeżyny albo wiśnie, potrafią kosztować po 19 AED za 250 g. Truskawki, głównie z Egiptu, w sezonie można dostać nawet za niecałe 5 AED za 250 g. Jabłka za 26 AED/kg też tu nikogo nie dziwią. Niektóre zachodnie produkty mają ceny z kosmosu. Pamiętam, że podczas mojej pierwszej wizyty w Carrefour czasami aż trudno mi było pojąć dlaczego zwykły żółty ser, bochenek chleba a nawet masło jest aż tak drogie. Import to jedno, ale faktem jest, że rynek celuje tutaj w zupełnie innego klienta, który zamiast żółtego sera woli paneer (rodzaj indyjskiego białego sera) lub labneh (kremowy arabski ser), a zamiast bochenka chleba, płaski khubz albo naan. Założę się, że robiąc zakupy „po naszemu” i wybierając produkty, które znamy będziemy płacić znacznie więcej niż przeciętna indyjska rodzina.

Czy pomiędzy wszystkimi rzeczami z importu znajdziemy coś co jest „made in UAE”? A i owszem. Soki, różne rodzaje mleka, woda, mięso, nabiał, chipsy itd. Jedni z najbardziej popularnych producentów to Lacnor, Almarai, Al Rawabi, Marmum, Al Ain. Czasami pomiędzy półkami możemy znaleźć i polskie produkty. Widziałam czekoladę wedla, krówki, ogórki kiszone, ciasteczka „jeżyki” i jakieś wafelki.

W dziale z gotowymi potrawami na gorąco, serami, oliwkami i różnymi innymi przysmakami na wagę możemy zawsze poprosić o spróbowanie i wybrać rodzaj oliwek, które nam najbardziej smakują (a jest z czego wybierać).


Oczywiście nie brakuje również osiedlowych sklepów, które w niektórych miejscach wyglądają jakby przeszedł przez nie huragan – podłogi zawalone, wszystko jakiś takie chaotyczne, porozrzucane, czasami w ogóle nie ma podanych cen. Wszędzie jednak jest wspólny mianownik – zakupy pakowane są przez sprzedawcę, a zużyciem plastikowych reklamówek nikt się tu nie przejmuje. 


No comments:

Post a Comment