Ten weekend obfitował w dużą liczbę wrażeń - od
rekordowo niskich temperatur (-2.2) w górach, śniegu i emirackiego bałwana (link)
po silny wiatr, deszcz, 14 stopni i fale zalewające drogę na Palm Jumeirah.
Wszyscy pognali na górę Jabel Jais w Ras Al Khaima, aby zobaczyć śnieg - na
górskich drogach utworzyły się ogromne korki, które i tak za jakiś czas zostały
zablokowane przez policję.
Dawno nie było tutaj takiej pogody. Silny wiatr wiał
przez 2 dni, do tego stopnia, że przy jednej z głównych dróg przewrócił się
dźwig, z budynku na przeciwko mojego balkonu oderwały się metalowe żaluzje i
poleciały na ulicę, a droga do sklepu oddalonego o 300 metrów była nie lada
wyprawą. Zimny wiatr razem z piaskiem i deszczem nieprzyjemnie smagał po twarzy
i po raz pierwszy zamarzyła mi się wtedy kurtka. Niestety przez całą tą
ekscytację warunkami atmosferycznymi oraz niezwykle ekspresyjne wyrażeniem tego,
co czuję, przez jakiś czas piach zgrzytał mi między zębami (polecam albo nic
nie mówić, albo zakryć sobie usta szalem).
Kolejny raz przekonałam się, że okna nie są tu
najszczelniejsze. Wiatr gwizdał nieustannie przez każde z nich. Był tak silny,
że otworzył 2 razy drzwi balkonowe, które potem były zamknięte na klucz, bo
inaczej ledwo się trzymały. Przypominała mi się ubiegłoroczna zima i ulewa,
która sparaliżowała wszystko, łącznie z naszym mieszkaniem, do którego pomimo
zamkniętych okien dostała się woda zalewając nam dywan i łóżko.
Dziś dzień przywitał mnie pięknym słońcem, niezwykle
czystym niebem i powietrzem - pustynny kurz chociaż na chwilę został
zamieciony.
źródło: Gulf News |
No comments:
Post a Comment