Saturday 25 February 2017

Piach w oczy

Powietrze w Dubaju nie należy do tych najbardziej zanieczyszczonych. Dubai Municipality regularnie monitoruje miasto i dba o to, aby tereny przemysłowe i fabryki stosowały się do wytycznych. Jednak istnieją tutaj dwa zjawiska, które zdecydowanie uprzykrzają życie – kurz oraz mgła.

Kurz (haze/dust) potrafi wisieć w powietrzu kilka dni – nie widać wtedy ani nieba ani miasta. Oczywiście wszystko to bierze się z piachu nawiewanego od pustyni. Takie warunki nie sprzyjają osobom z astmą albo wrażliwymi drogami oddechowymi – dużo osób zasłanie sobie usta i nos, aby uniknąć wdychania drobinek kurzu. Tutaj wiecznie wszystko jest nim pokryte – sprzątanie balkonu mija się z celem, bo na drugi dzień znowu jest tak, jak było przed sprzątaniem. Co ciekawe kurz przy wietrznej pogodzie dostaje się do mieszkań nawet przy zamkniętych oknach – tak, szczelność okien nie jest tu niestety priorytetem. Podczas burzy piaskowej świat nagle staje się żółtawo-pomarańczowy i wtedy obowiązkowo należy zasłonić usta i nos – piasek dostaje się dosłownie wszędzie.

Mgła natomiast przychodzi i odchodzi zdecydowanie szybciej. Tak samo jak burza piaskowa, tak i mgła potrafi nieźle sparaliżować miasto w okresie zimowym, kiedy temperatury zdecydowanie spadają. Zjawisko to występuję tylko i wyłącznie rano i czasami mgła jest tak gęsta, że paraliżuje ruch na drogach, bo nie widać samochodu przed nami. Pomimo tego, że stwarza ogromne korki i opóźnia loty to jest to piękne zjawisko – szczęście mają ci, którzy mieszkają na wyższych piętrach i mogą podziwiać miasto ponad mgłą.

Warto jeszcze wspomnieć o deszczu, ale takim ulewnym, która spada może raz do roku. UAE zupełnie nie jest przygotowane na jakiekolwiek ilości deszczu większe niż mżawka prze kilka minut, która ledwie skropi ulice. Gdy zacznie porządnie lać zalewane są ulice, domy, parkingi a nawet metro – istny kataklizm. Korki są niemiłosierne i policja co chwile ostrzega, aby jeździć ostrożnie. Zeszłej zimy był taki dzień kiedy lało non-stop od rana, miejsce w którym pracowałam (kampus uniwersytecki) był tak zalany, że nie dało się przejść nie brodząc w wodzie po kostki, koleżance z pracy zalało dom, a mi powrót do domu zajął 4 godziny, mimo to, że wyszłam z pracy o wiele wcześniej, gdyż niektórzy pracodawcy puszczali pracowników wcześniej do domu (tych, którym udało się jakoś dotrzeć do pracy).


Trochę piachu, deszczu, a w tym roku nawet i trochę śniegu, tak dla odmiany od słońca, które świeci niemal codziennie.


No comments:

Post a Comment