W Emiratach językiem urzędowym jest arabski, jednak ze
wszystkimi można dogadać się po angielsku, bo każdy mniej lub więcej się tym
językiem posługuje. Ma on wiele dialektów, Emiratczycy posługują się
dialektem Khaleeji – czyli dosłownie „zatokowy”, używany (z pewnymi
modyfikacjami szczególnie co do akcentu) przez kraje zatoki perskiej. W związku
z tak dużą liczbą emigrantów z innych krajów arabskich można usłyszeć całą gamę
innych dialektów. Czasami po sposobie wypowiedzi i brzmieniu języka uda mi się
odgadnąć skąd pochodzi dany rozmówca. Szczególnie łatwo poznać Egipcjan – mówią
głośnio i bardzo gestykulują.
Na studiach uczyłam się arabskiego przez 2 lata – niestety
nie jest to najłatwiejszy język do opanowania. Przyjeżdżając tu po raz pierwszy
łudziłam się, że będę miała z tym językiem trochę więcej styczności, a nawet
podszkolę się w mówieniu. Niestety oprócz używania standardowych zwrotów nie
nauczyłam się niczego nowego, a co więcej nieużywany język powoli zanikał i
niestety mało go już zostało w głowie.Uwielbiam brzmienie tego języka, a opanowanie go wciąż pozostaje gdzieś w sferze moich marzeń.
Wszystko tutaj jest w wersji dwujęzycznej, od szyldów
sklepowych po umowy o pracę. Tablice informacyjne na drogach, nazwy ulic,
infolinie – „for English press 2”. Czasami dzwoniąc a to do jakiegoś urzędu, a
to do arabskiej restauracji głos po drugiej stronie naturalnie odezwie się po
arabsku, ale nie ma co panikować i przerywać połączenie, wystarczy odezwać się
po angielsku.
W rozmowie z ludźmi posługującymi się językiem arabskim
nadużywam kilku zwrotów: khalas, co znaczy mniej więcej „wystarczy” i
masha’Allah, ale w wydźwięku bardzo ironicznym, co stanowi wyraz zachwytu.
Często używam również alhamdulillah (dzięki Bogu) in insha’Allah (jak Bóg
pozwoli). Od koleżanki zapożyczyłam sobie zwrot „sabr, ya Rabb” co oznacza
„cierpliwości” i często mamroczę go pod nosem w sytuacjach, w których puszczają
mi nerwy. Habibi i żeńską wersję habibti często używają do siebie nawet obce
osoby, ale tylko i wyłącznie w obrębie tej samej płci. Często słyszy się
również „aywa” co znaczy mniej więcej tyle co „wow”, a w formie pytającej „na
prawdę?”
Najśmieszniejszy jest fakt, że więcej posługuję się tu
hindi/urdu. Znam ten język dosyć dobrze, chociaż nigdy nie byłam na żadnym
kursie. Wsiąkł we mnie poprzez oglądanie filmów Bollywood. W pracy gdzie 90%
osób posługiwało się tym językiem, prosiłam żeby jak najczęściej mówili do mnie
w tym języku.
Komunikatywna znajomość arabskiego zdecydowanie pomaga,
nawet w znalezieniu lepszej pracy, ale nie mówiąc ani słowa po arabsku też da
się tutaj żyć.
No comments:
Post a Comment