Thursday 29 June 2017

Al Qudra Lakes - pustynna oaza

Mało tutaj jest miejsc, gdzie znaleźć można kawałek przyrody, usłyszeć śpiew różnych ptaków a nawet spotkać dzikie pustynne zwierzęta. Takim miejscem jest zdecydowanie Al Qudra – kompleks sztucznych jezior i małych oaz na środku pustyni. Uwielbiam to miejsce, chociaż w sezonie jest tam masa ludzi, gdyż jest to idealne miejsce na piknik czy camping, gdy tylko temperatury pozwalają spokojnie posiedzieć na zewnątrz przez więcej niż 5 minut.

Al Qudra znajduje się na pustyni Saih Al Salam, na końcu drogi przy której jest tor rowerowy.

Wybierając się tam w środku lata, gdy obecność ludzi jest praktycznie zerowa, jeżeli jesteśmy cierpliwi wypatrzymy tam dzikie piaskowe gazele oraz ok. 175 różnych gatunków ptaków, w tym kilka zagrożonych, ale również pospolite dla nas kaczki czy łabędzie. Nasze oczy cieszą również różne gatunki krzewów i drzew, między innymi przepiękne migdałowce.


Zdecydowanie warto się tam wybrać – jest to moje ukochane miejsce zaraz po malutkiej plaży u wybrzeży Sharjah. 





Tuesday 27 June 2017

Ramadan i Eid-Al-Fitr

Ramadan - święty miesiąc dla każdego muzułmanina, miesiąc przebaczania i przede wszystkim postu od świtu do zmierzchu. Jest on wyjątkowy pod wieloma względami i trochę miesza w codziennym funkcjonowaniu, szczególnie w kraju muzułmańskim.

Wszystko budzi się do życia po zachodzie. Podczas dnia większość restauracji jest zamknięta, ci którzy mogą sobie pozwolić na odpoczynek odsypiają noc, a ci którzy muszą być w pracy charakteryzują się o połowę mniejszą wydajnością. Życie toczy się zdecydowanie wolniej z pustymi żołądkami. Podczas Ramadanu zakaz publicznego spożywania posiłków przed zachodem słońca dotyczy wszystkich, również osób nie będących muzułmanami, jednak w niektórych miejscach wyznaczone są specjalne strefy odgrodzone parawanem, gdzie można spokojnie zjeść. 

Pomoc innym i ofiarowywanie biedniejszym posiłku na iftar, czyli posiłek przerywający post jest bardzo ważna dla każdego wierzącego. W tym roku Emiraty wydały ok. 1.7 milionów darmowych paczek jedzenia. Przy niektórych meczetach rozkładane były specjalne namioty, które oferowały darmowe posiłki dla każdego – bez względu na religię czy zarobki. Kolejną ciekawą inicjatywą są tzw. Ramadan fridge czyli lodówki rozstawione w rożnych miejscach do których każdy ma dostęp zarówno aby coś w nich umieścić, albo z niej skorzystać. Dużo jest przypadków, gdy to zwykli obywatele organizują posiłek dla tych najbiedniejszych zapraszając do siebie na iftar. 

Podczas Ramadanu, przeważnie na 1-2h przed iftarem, kierowcy już nie są tak uważni i myślą głównie o przerwaniu postu – stąd zwiększona liczba wypadków w tym miesiącu. Rząd pomyślał i o nich i zebrał wolontariuszy, aby ci na czerwonych światłach rozdawali paczki z jedzeniem dla tych którzy nie zdążą do domu na iftar. 

Warto również pamiętać, że przez cały miesiąc godziny pracy są ustawowo skrócone o 2h dziennie. 

Ramadan to piękny miesiąc i za każdym razem nie mogę się na niego doczekać. W tym roku post trwał 15h. Tak długi czas bez wody, gdy na dworze temperatura powyżej 40 stopni i wilgotność ponad 60% może dać się we znaki. Zawsze najbardziej brakuje mi wody, a nic nie przerywa postu lepiej niż zimny i soczysty arbuz.

Podczas Ramadanu powietrze pachnie inaczej, pierwszy łyk wody jest błogosławieństwem, a jedzenie na stole i otaczająca nas rodzina sprawia ze dziękujemy za to co mamy i doceniamy nawet małego daktyla.

Zwieńczeniem tego świętego miesiąca jest Eid-Al-Fitr, czyli 3-dniowe święto kończące Ramadan. Większość osób wybiera się na różne wycieczki, w sklepach pełno jest promocji specjalnie z okazji Eid, restauracje pękają w szwach oraz organizowane są pokazy fajerwerków. Zwyczajem jest zakup nowych ubrań specjalniez tejokazji, które często stanowią podarunek dla najbliższych.


Saturday 11 March 2017

Przechadzając się chodnikiem

Emiraty robią co mogą, aby utrzymać czystość w mieście. Niestety walka toczy się tu również z mentalnością niektórych ludzi, którzy przyzwyczajeni są do wyrzucania śmieci tam gdzie stoją.

Metro, tramwaj i autobusy są zawsze czyste. Na stacjach metra ktoś zawsze zamiata wszechobecny piach. Jeżeli policja przyłapie kogoś na śmieceniu kary wahają się od 200 aż po 5000 AED. Koszy jest tu pod dostatkiem, zarówno tych małych miejskich jak i wielkich kontenerów na tyłach budynków, a w sezonie grillowym można je znaleźć nawet przy popularnych miejscach na pustyni.

Ze względu na to, że Dubai cały czas jest w budowie trzeba mieć na uwadze, że podziwianie pięknych krajobrazów może przesłonić jakaś budowa tudzież żuraw. Takie miejsca, chociaż odpowiednio zabezpieczone, zawsze generują dużo brudu wokół siebie i skutecznie zaburzają estetykę miasta.

Dubai posiada dwa ogromne wysypiska śmieci, jedno przy Emirates Roads, które czuć nawet z samochodu, a drugie w Jabel Ali. Każdego dnia mieszkaniec Dubaju generuje 2.8 kg odpadów. Głównie są to plastikowe opakowania pochodzące np. z buteleczek po sokach o bardzo małej pojemności, jednorazowe pojemniki na żywność z dostaw oraz zamiłowanie do wszystkiego co jednorazowe. Znam rodzinę, która na co dzień używa wyłącznie jednorazowych talerzy, sztućców i kubków, gdyż nie chce im się zmywać. 

Niektóre miejsca, szczególnie te dzielnice w których jest bardzo duże zagęszczenie ludzi jak Satwa, Riqqa, Naif potrafią być nieźle zaśmiecone, szczególnie pod wieczór. Miasto jednak bardzo dba, aby śmiecie zniknęły jak najszybciej i często widać pracowników zbierających je nawet przy drogach.
Istotnym aspektem, który wiąże się z czystością są bezdomne zwierzęta – Emiraty zdecydowanie zostały opanowane przez koty. Przechadzając się w niektórych miejscach można zaobserwować całe gangi, szczególnie przy restauracjach i wszelkich śmietnikach. Warto dodać, że za dokarmianie bezdomnych kotów jest mandat w wysokości 200 AED. Władze miasta starają się je łapać, sterylizują te zdrowe i wypuszczają je z powrotem, zaś chore usypiają. Bezdomnych psów raczej tutaj nie ma.


Przymykając oko na zużytą torebkę herbaty na parkingu, koty wyskakujące ze śmietników i rozrzucone ulotki tajskich masaży na chodniku Dubai można określić mianem czystego miasta, a przynajmniej miasta, które stara się, żeby latających śmieci było jak najmniej. 


Friday 3 March 2017

O poszukiwaniach "tej jedynej"

Przytrafiła mi się ostatnio niecodzienna sytuacja. Przechodząc przez niewielkie osiedle domków jednorodzinnych nagle słyszę za sobą wołający mnie kobiecy głos. Odwracam się i widzę uśmiechniętą Arabkę w średnim wieku zmierzającą do mnie z uśmiechem, która po chwili zaczyna komplementować moją urodę. Grzecznie dziękuję i już mam życzyć dobrego dnia i iść dalej, ale nagle kobieta wyznaje, że szuka żony dla syna i pyta się mnie czy jestem mężatką. Tak jak stałam tak mnie wryło w ziemię. Uśmiechnęłam się i powiedziałam, że tak. Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę i ruszyłam w dalszą drogę, cały czas uśmiechając się pod nosem, bo w końcu samoocena podskoczyła o jakieś 200%.

Aranżowanie małżeństw jest tu jak najbardziej praktykowane, jak można zauważyć po mojej przytoczonej historii. Rodzice starają się wybrać jak najlepszą kandydatkę/kandydata dla swojej córki/syna, chociaż może w mniej desperacki sposób. Liczy się przede wszystkim reputacja rodziny oraz jej zamożność.

Pamiętam czasy, kiedy dowiedziałam się, że istnieje coś takiego jak zaaranżowane małżeństwo i ciężko mi było pojąć, że ktoś może się na takie rozwiązanie zdecydować. W rodzinie męża to on jedyny sam wybrał sobie żonę, dla reszty poszukiwania odbywały się przez rodziców. Myślę, że tak jak istnieje miłość od pierwszego wejrzenia tak i również z czasem można się w sobie zakochać. Biorąc ślub po tak krótkim okresie znajomości nic nie stoi na przeszkodzie, aby robić wszystko to, co robią „narzeczeni”. Tak jak bardzo może to wydawać się dla niektórych dziwne, tak ja to jak najbardziej rozumiem, chociaż nie oznacza to, że byłabym w stanie podjąć taki krok. Dla osób z pewnych kręgów kulturowych i religijnych jest to tak samo normalne jak dla nas małżeństwo z miłości (chociaż czy aby na pewno zawsze tak jest?).





Tuesday 28 February 2017

Cebula z Pakistanu, jabłka z Iranu

Jest Carrefour, Lulu Hypermarket, Spinneys, nie ma Lidla ani Tesco. Supermarkety są niemal na każdym kroku i oferują wszystko – od warzyw, których nigdy na oczy nie widziałam, aż po gotowe ciepłe jedzenie.

Większość produktów pochodzi z importu. Możemy kupić cebulę z Pakistanu, jabłka z Iranu albo ananasa z Filipin. Pustynia nie sprzyja uprawom, ale lokalnie uprawiane są nie tylko daktyle, chociaż te stanowią zdecydowaną większość. Ras Al Khaima w sezonie dostarcza warzyw takich jak sałata, pomidory, bakłażan czy kalafior. Zbiera się tu również cytrusy i mango.

Niektóre produkty, szczególnie owoce z Europy takie jak maliny, jeżyny albo wiśnie, potrafią kosztować po 19 AED za 250 g. Truskawki, głównie z Egiptu, w sezonie można dostać nawet za niecałe 5 AED za 250 g. Jabłka za 26 AED/kg też tu nikogo nie dziwią. Niektóre zachodnie produkty mają ceny z kosmosu. Pamiętam, że podczas mojej pierwszej wizyty w Carrefour czasami aż trudno mi było pojąć dlaczego zwykły żółty ser, bochenek chleba a nawet masło jest aż tak drogie. Import to jedno, ale faktem jest, że rynek celuje tutaj w zupełnie innego klienta, który zamiast żółtego sera woli paneer (rodzaj indyjskiego białego sera) lub labneh (kremowy arabski ser), a zamiast bochenka chleba, płaski khubz albo naan. Założę się, że robiąc zakupy „po naszemu” i wybierając produkty, które znamy będziemy płacić znacznie więcej niż przeciętna indyjska rodzina.

Czy pomiędzy wszystkimi rzeczami z importu znajdziemy coś co jest „made in UAE”? A i owszem. Soki, różne rodzaje mleka, woda, mięso, nabiał, chipsy itd. Jedni z najbardziej popularnych producentów to Lacnor, Almarai, Al Rawabi, Marmum, Al Ain. Czasami pomiędzy półkami możemy znaleźć i polskie produkty. Widziałam czekoladę wedla, krówki, ogórki kiszone, ciasteczka „jeżyki” i jakieś wafelki.

W dziale z gotowymi potrawami na gorąco, serami, oliwkami i różnymi innymi przysmakami na wagę możemy zawsze poprosić o spróbowanie i wybrać rodzaj oliwek, które nam najbardziej smakują (a jest z czego wybierać).


Oczywiście nie brakuje również osiedlowych sklepów, które w niektórych miejscach wyglądają jakby przeszedł przez nie huragan – podłogi zawalone, wszystko jakiś takie chaotyczne, porozrzucane, czasami w ogóle nie ma podanych cen. Wszędzie jednak jest wspólny mianownik – zakupy pakowane są przez sprzedawcę, a zużyciem plastikowych reklamówek nikt się tu nie przejmuje. 


Monday 27 February 2017

Emiraty po arabsku

W Emiratach językiem urzędowym jest arabski, jednak ze wszystkimi można dogadać się po angielsku, bo każdy mniej lub więcej się tym językiem posługuje. Ma on wiele dialektów, Emiratczycy posługują się dialektem Khaleeji – czyli dosłownie „zatokowy”, używany (z pewnymi modyfikacjami szczególnie co do akcentu) przez kraje zatoki perskiej. W związku z tak dużą liczbą emigrantów z innych krajów arabskich można usłyszeć całą gamę innych dialektów. Czasami po sposobie wypowiedzi i brzmieniu języka uda mi się odgadnąć skąd pochodzi dany rozmówca. Szczególnie łatwo poznać Egipcjan – mówią głośnio i bardzo gestykulują.

Na studiach uczyłam się arabskiego przez 2 lata – niestety nie jest to najłatwiejszy język do opanowania. Przyjeżdżając tu po raz pierwszy łudziłam się, że będę miała z tym językiem trochę więcej styczności, a nawet podszkolę się w mówieniu. Niestety oprócz używania standardowych zwrotów nie nauczyłam się niczego nowego, a co więcej nieużywany język powoli zanikał i niestety mało go już zostało w głowie.Uwielbiam brzmienie tego języka, a opanowanie go wciąż pozostaje gdzieś w sferze moich marzeń.

Wszystko tutaj jest w wersji dwujęzycznej, od szyldów sklepowych po umowy o pracę. Tablice informacyjne na drogach, nazwy ulic, infolinie – „for English press 2”. Czasami dzwoniąc a to do jakiegoś urzędu, a to do arabskiej restauracji głos po drugiej stronie naturalnie odezwie się po arabsku, ale nie ma co panikować i przerywać połączenie, wystarczy odezwać się po angielsku.

W rozmowie z ludźmi posługującymi się językiem arabskim nadużywam kilku zwrotów: khalas, co znaczy mniej więcej „wystarczy” i masha’Allah, ale w wydźwięku bardzo ironicznym, co stanowi wyraz zachwytu. Często używam również alhamdulillah (dzięki Bogu) in insha’Allah (jak Bóg pozwoli). Od koleżanki zapożyczyłam sobie zwrot „sabr, ya Rabb” co oznacza „cierpliwości” i często mamroczę go pod nosem w sytuacjach, w których puszczają mi nerwy. Habibi i żeńską wersję habibti często używają do siebie nawet obce osoby, ale tylko i wyłącznie w obrębie tej samej płci. Często słyszy się również „aywa” co znaczy mniej więcej tyle co „wow”, a w formie pytającej „na prawdę?”

Najśmieszniejszy jest fakt, że więcej posługuję się tu hindi/urdu. Znam ten język dosyć dobrze, chociaż nigdy nie byłam na żadnym kursie. Wsiąkł we mnie poprzez oglądanie filmów Bollywood. W pracy gdzie 90% osób posługiwało się tym językiem, prosiłam żeby jak najczęściej mówili do mnie w tym języku.


Komunikatywna znajomość arabskiego zdecydowanie pomaga, nawet w znalezieniu lepszej pracy, ale nie mówiąc ani słowa po arabsku też da się tutaj żyć.


Sunday 26 February 2017

Własne cztery kąty

Sytuacja mieszkaniowa w tym kraju to temat rzeka i nie należy do najłatwiejszych i najprzyjemniejszych. Szczęście mają osoby które zarabiają na tyle dużo, żeby wynająć coś porządnego i własnego, albo mieszkanie jest opłacane przez pracodawcę. Ci którzy nie mają takiego szczęścia skazani są na gorsze warunki. Oto dostępne opcje zakwaterowania:

Bedspace – czyli dzielenie pokoju z kilkoma innymi osobami. Jest to najtańsza opcja, ale to także zależy od dzielnicy, inna cena jest w Deira, a inna w Marinie i również zależy od ilości osób w pokoju – im więcej tym taniej. Takie apartamenty są zazwyczaj albo wyłącznie dla kobiet albo mężczyzn, ze względów prawnych oczywiście. Ceny to od 650 AED (8 osób w pokoju, Deira) nawet do 2900 (dwie osoby w pokoju, Marina).

Partition – pokój jest dzielony za pomocą płyty kartonowo-gipsowej (często taka płyta nie dochodzi do sufitu, żeby klimatyzacja wszędzie dochodziła, wtedy i tak wszyscy wszystko słyszą), albo drewnianej przegrody na mniejsze części. Więcej prywatności, ale bardzo ograniczone miejsce, czasami wyłącznie na łóżko i jakąś szafkę. Niestety tworzenie takich partycji jest nielegalne bez specjalnego pozwolenia, o które nie jest łatwo ze względu na niechęć władz do przeludnienia budynków. Ceny wahają się w granicach 1500-2500 AED w zależności od wielkości.

Pokój – standardowo można wynająć cały pokój, z dołączoną łazienką tzw. master bedroom, albo bez. I znowu ceny wahają się w zależności od dzielnicy, może to być 2500, a nawet ponad 6000 AED.

Apartament – od kawalerek aż po kilka pokoi, do wyboru do koloru.

Rynek mieszkaniowy to niezły interes. Osoby które na to stać wynajmują jedno mieszkanie i podwynajmują je np. na bedspace, otrzymując miesięcznie niekiedy podwójną sumę czynszu, który mają zapłacić.

Wynajmując całe mieszkanie/villę płaci się za rok z góry, maksymalnie w czterech czekach. Załóżmy, że chcemy wynająć mieszkanie za 60 tys. AED za rok. Musimy wtedy wydać cztery czeki po 15 tys. czyli co trzy miesiące musimy mieć pewność, że te 15 tys. będzie na koncie. Mało kto może sobie pozwolić na wyłożenie takiej sumy od razu dlatego decydują się na wynajmowanie pokoju, albo czegoś tańszego np. w Sharjah.

Bardzo popularne są tzw. housing communities, czyli osiedla często mające własne galerie handlowe. Jednymi z najbardziej popularnych są: Greens, Remraam, Mirdiff, Jumeirah Village Circle, Arabian Ranches, Jabel Ali Village, Al Barari, Dubai Silicon Oasis, Discovery Gardens, International Media Production Zone, International City. Niektóre z nich są wyłącznie dla bogatych z pięknymi villami i zielenią (Al Barari, Arabian Ranches), a inne to typowe blokowiska (IMPZ).

Pozostając w temacie mieszkań nie można zapomnieć o problemie, który prędzej czy później dotknie każdego mieszkańca – karaluchy. Coś co jest absolutną plagą nawet w nowych budynkach. Niektóre budynki regularnie przeprowadzają opryski przeciw karaluchom, ale jeżeli wtargną do mieszkania to już niestety problem lokatora. Do tej pory dziękuję Bogu, że przez 2 lata mieszkając w Sharjah nie zawitał do nas ani jeden karaluch, ale to dlatego, że oboje z mężem dbaliśmy o to aż za bardzo. Śmieci wynosiliśmy codziennie, nigdy nie zostawialiśmy resztek jedzenia na blacie, podłogę zamiatałam po każdym gotowaniu, żeby nie kusić nawet najmniejszym okruszkiem. W dużej mierze jest to również zasługa innych lokatorów, którzy najwidoczniej także dbali o czystość. Niekiedy nie ma się takiego szczęścia i najlepszym sposobem jest wynająć profesjonalną firmę, która zajmuje się zwalczaniem nieproszonych gości.

Rachunki przysyła DEWA (Dubai Electricity and Water Authority). Pralki są w kuchni. W starszych budynkach są piece, które ogrzewają wodę i które trzeba włączyć przed kąpielą. Woda przechowywana jest w specjalnych zbiornikach na dachu. Nie zaleca się picia wody prosto z kranu. W podłodze w kuchni, na balkonie i w łazience jest zawsze odpływ. W Deira często można spotkać opuszczone budnyki, które wyglądają jakby ledwo stały.

Niestety mieszkanie tu jest drogie. Co chwila media podają, że ceny mieszkań np. spadną o niecałe 10% w jakiejś dzielnicy, ale ja niestety od znajomych słyszę, że jest zgoła odwrotnie i czynsz jest podwyższany praktycznie z roku na rok. Do tego dochodzą opłaty związane z corocznym odnowieniem umowy najmu w RERA (Real Estate Regulatory Agency) i tak właśnie nasuwa nam się odpowiedź dlaczego istnieją pokoje, w których tłoczy się aż 8 osób...