Monday 23 January 2017

Kraj kontrastów

Gdy ktoś pyta mi się jakie są Emiraty, ciężko mi wyrazić co myślę o tym kraju w jednym zdaniu. Zdecydowanie jest to kraj kontrastów, miejsce gdzie za robiącymi wrażenie drapaczami chmur kryją się malutkie pokoje, w których mieszka 8 osób. Gdzie obok ludzi zarabiający miliony żyją osoby, które jedzą tylko jeden posiłek dziennie. Gdzie na tym samym stanowisku osoba z Filipin/Indii dostanie wynagrodzenie 4 tys., ale osoba z Europy już dwa razy tyle. Gdzie mieszają się dwie skrajne kultury – europejska/amerykańska z arabską i o dziwo tworzą miejsce, gdzie wszyscy żyją zgodnie pomimo aż tylu różnych narodowości. Tak chyba działa magia tego kraju.

Dla mnie właśnie ta różnorodność jest niesamowita, zawsze uczy czegoś nowego. Inne kraje, zwyczaje, kultura, osobowości – tutaj to wszystko jest na wyciągnięcie ręki.

Zdecydowanie trzeba wyjrzeć zza Burj Khalify, oddalić się trochę od Burj Al Arab i zajrzeć do bocznej uliczki na Starym Suku w Deira, aby przekonać się jakie Emiraty są na prawdę.
Herbata pita na jachcie nie smakuje tak dobrze, jak chai serwowany z przydrożnej restauracji gdzieś w Ras al Khaima. Francuska bagietka z najdroższej piekarni nie pachnie tak dobrze, jak świeży pakistański chleb z małej piekarni w Sharjah zawinięty w foliową reklamówkę.

Ten kto chce dostrzeże wyłącznie marinę pełną najdroższych jachtów, rolls royce’y jeżdżące po ulicach oraz restauracje serwujące posiłki, których cena przekracza średnią krajową – nie przeczę, wszystko to robi wrażenie, ale na krótko. Burj Khalifa powszednieje, tak samo jak widok osiedlowego sklepu.


Zachęcam do zejścia z utartych turystycznych ścieżek i odkrycia czegoś nowego, a przekonamy się, że nie wszystko złoto co się świeci.


No comments:

Post a Comment